Hogas,
szef prowincjonalnego posterunku policji, dokonuje oględzin znalezionej w
pobliskim stawie stopy. Serwowane widzowi długie ujęcie jest wręcz karykaturalnie
makabryczne. Zamiast w laboratorium, scena dzieje się na werandzie podniszczonej
wiejskiej willi. Nacinanie buta, wyjmowanie z niego kończyny, zdejmowanie
skarpetki. Wreszcie odcięta od reszty nogi stopa ląduje na zwykłym talerzu, na
którym zapewne wielokrotnie spożywano posiłki. Bohater
przygląda się sinej skórze, obraca kończynę, opukuje, sprawdza czy z palców łatwo schodzą
paznokcie. Może wydawać się, że ta werystyczna, a jednocześnie groteskowa scena,
ma nas wprowadzać w świat, będący kpiną z rumuńskiej policji, a zarazem parodią westernu
oraz kina noir.
Bogdan
Mirica tylko pozornie wykorzystuje gatunkowe klisze, żeby ośmieszać. Scena
oględzin stopy jest bodaj najbardziej metaforycznym fragmentem Psów. Hogas przygląda się nie tyle
dowodowi zbrodni, co całej sytuacji we własnym rewirze oraz samemu sobie. Po śmierci starego
Alecu, bossem przygranicznych szemranych interesów stał się Samir. Złe przeobraża
się w gorsze, tym bardziej, że rozległe tereny należące wcześniej do Alecu,
dziedziczy jego wnuk. Zmiany prowadzą do eskalacji przemocy. Jednocześnie, chory
na raka Hogas oswaja się ze swoim stanem fizycznym, z rozkładem własnego ciała. Świadomy zbliżającej się śmierci bohater rezygnuje ze standardowych metod działania. Nie uważa
za niezbędne dopełnianie procedur, czy też posiłkowanie się badaniami laboratoryjnymi.
Woli w pełni wykorzystać dany mu czas.
Hogas,
postać pozornie drugoplanowa, nadaje całemu filmowi rytm. Z każdą chwilą coraz
bardziej przypomina Eda Bella z To nie
jest kraj dla starych ludzi i Walta Kowalskiego z Gran Torino.
Samir
(w kilku scenach budzi skojarzenia z Chigurhem z filmu braci Coen) to
brutalny gangster, który zaczyna widzieć w sobie półboga, mogącego dzielić i
rządzić (m.in. swoje świnie karmi ludzkim mięsem). Tutaj, w nieomal odseparowanym od reszty świata odludziu, rzeczywiście
może poczuć się bezkarnie.
Roman,
młody, sprawiający wrażenie silnego, zdecydowanego mężczyzny, wnuk Alecu, w
obliczu przygranicznych konfliktów okazuje się bezradny. Bogdan Mirica nie
pozostawia złudzeń. W takich krajach, jak rumuńskie peryferia trzeba zjeść zęby, żeby wygrać walkę ze złem. Pomimo tego Roman zamiast uciekać, próbuje zmierzyć się z miejscowym
bossem. Śmierć niedoświadczonego mężczyzny nie zaskakuje. Jest logicznym następstwem zdarzeń. Młody, niedoświadczony
przybysz z zewnątrz nie ma prawa odnaleźć się w bezwzględnej i brutalnej
rzeczywistości rodem z westernu.
Jeszcze
mniej w tym świecie znaczą kobiety. Samir traktuje swoją kochankę jak pannę na
telefon, a narzeczona Romana w sposób ostentacyjny odseparowywana jest od głównej osi akcji. Przyjazd dziewczyny nic nie
zmienia, chociaż w myśl prawideł konstruowania narracji, nowa bohaterka powinna
zintensyfikować, bądź przeistoczyć bieg wydarzeń. Postać Ilincy jest jednak jeszcze
jednym czytelnym sygnałem informującym, że tutejszy świat to świat dojrzałych,
doświadczonych mężczyzn. Wola i życie kobiety nie może i nie powinna się w tym przypadku liczyć.
Policja w Psach to także imię suki odziedziczonej przez Romana po
dziadku. Mężczyzna oprowadzający bohatera po terenach należących wcześniej do
Alecu stwierdza: „Policja jest niegroźna. Nie gryzie, chyba, że się zdenerwuje,
wtedy czasem ugryzie”. Suka przyjaźnie dyszy do kamery. Z wszystkimi się zna,
każdemu daje się pogłaskać, ale nie umie wykonywać nawet najprostszych poleceń. Co prawda, niekiedy
szczeka, sygnalizując niebezpieczeństwo, ale w ostateczności nie potrafi bronić
kogokolwiek przed czymkolwiek. Nawet sama nie jest w stanie zapewnić sobie
bezpieczeństwa, przez co ginie unieszkodliwiona przez Samira.
Również ostatnie słowa w Psach dotyczą zabitej suki. Nierozgarnięty pomocnik pyta przełożonego o imię zwierzęcia. Hogas milczy. Odczuwa ironię sytuacji, a na dodatek wie, że jego czas, jako funkcjonariusza oraz ogólnie, jako człowieka, minął. Służbę przejmą po nim niezbyt bystrzy podwładni, tacy którzy będą czasem zgrywać chojraków, ale ostatecznie nikomu nie zapewnią bezpieczeństwa.
Również ostatnie słowa w Psach dotyczą zabitej suki. Nierozgarnięty pomocnik pyta przełożonego o imię zwierzęcia. Hogas milczy. Odczuwa ironię sytuacji, a na dodatek wie, że jego czas, jako funkcjonariusza oraz ogólnie, jako człowieka, minął. Służbę przejmą po nim niezbyt bystrzy podwładni, tacy którzy będą czasem zgrywać chojraków, ale ostatecznie nikomu nie zapewnią bezpieczeństwa.
Dopiero
starość, o ile ma się w sobie dość odwagi, może pozwolić na autentyczne działanie. Świadomy tego protagonista kumuluje ostatki sił, żeby stoczyć decydującą walkę (co brawurowo pokazuje scena na rumuńskich bezdrożach, kiedy Hogas przezwycięża zwątpienie)
Pojedynek
Hogasa z Samirem jest niemal archetypicznym starciem przeciwstawnych sił. Gangster
lekceważy przeciwnika (pycha okazuje się jego największą wadą). Nie dopuszcza do siebie myśli,
że policjant może wyjść z tej konfrontacji zwycięsko. W oczach Samira jego przeciwnik jest przede wszystkim trupem
zjadanym przez wewnętrznego wroga. Ale właśnie dzięki temu, dzięki akceptacji własnego
umierania, Hogas rozprawia się z tym, z którym walczył od lat. Tryumfuje
starość i niedołężność. Jest to jednak tryumf gorzki, bo przecież nowe, młode
psy będą przede wszystkim potulne i posłuszne.
OGÓLNA OCENA FILMU: 7/10
OGÓLNA OCENA FILMU: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz